I tak do końca tygodnia sobie pracuję, więc nie wiem czy ogarnę blog, postaram się.
A tymczasem polecam wam przepis na faworki, no bo przecież za tydzień tłusty czwartek! Faworki z przepisu Magdy, bo takie chyba są najlepsze! Moja mama miała troszkę inny przepis, któremu nie zaufałam! :)
Cyt:
" Najlepsze faworki mają ogromne bąble są lekkie chrupiące i smakują jak spełnienie marzeń o najlepszej słodkiej przekąsce. To mój ukochany deser i dziś zdradzę jego sekret. (...)
To proste – ciasto na faworki jest jedynym ciastem na świecie, w które przez półtorej godziny trzeba bezustannie walić. Wałkiem, pięścią, młotkiem, czy czym tam sobie chcecie. Cudowne ćwiczenie po świątecznym bezruchu. Zamiast kłótni z żoną, bratem czy ciotką, zamiast konfrontacji z kochanką męża czy chęcią wydrapania oczu szefowi – mamy ciasto. Moim noworocznym prezentem dla was będzie zdradzenie wszystkich jego sekretów."
Półtora godziny to lekka przesada, ja zdołałam walić w ciasto jedynie pół godziny! Nie wiem co na to sąsiedzi! :P
- Ponad pol kilko maki,
- prawdziwa smietana 5-7 lyzek (ile maka wciagnie),
- 2 lyzki smalcu,
- 200 g cukru,
- 10 zoltek,
- 2 lyzki spirytusu,
- tluszcz do smazenia ,
- cukier puder w roli śnieżnej pierzynki
sama pychotka xD
OdpowiedzUsuń